
A więc zaczynasz nową pracę, wszystko idzie dobrze, Twój nowy zespół okazuje się paczką świetnych ludzi, a obowiązki, które Ci powierzono, wydają się dziecinnie łatwe. Pierwsza pensja wpływa w terminie, po niej druga i trzecia. Pieniądze nie są może ogromne, ale pozwalają Ci normalnie funkcjonować, a eksmisja przestaje stanowić realne zagrożenie. Wprawdzie nie masz umowy o pracę, a ta pozycja w CV nie będzie w przyszłości należeć do tych, z których jesteś najbardziej dumny, ale wreszcie możesz złapać oddech, a poranne wychodzenie do pracy nie wiąże się już z atakami paniki.
Więc na czym polega problem? Otóż, w Twojej ocenie, nie o takiej pracy myślałeś wybierając się na studia. Starasz się nie myśleć o emeryturze, ani o tym, co by się stało gdybyś na przykład poważnie zachorował. Nie planujesz wakacji i nie liczysz na kredyt hipoteczny na zakup wymarzonego lokum. Ograniczasz się do bieżących wydatków, nie planujesz kariery i nie zakładasz w najbliższym czasie spektakularnego awansu. Żyjesz z dnia na dzień, ciesząc się, że w tym momencie stać Cię na małe przyjemności.
A nocami męczy Cię dylemat - szukać innej, lepiej płatnej i bardziej prestiżowej pracy czy też trzymać się tego, co sprawdzone i bezpieczne? Z jednej strony - w obecnej pracy nic Cię nie trzyma, z drugiej jednak, po licznych bojach i porażkach w czasie poszukiwania pracy, przeraża Cię perspektywa "powtórki z rozrywki". Zostać i cieszyć się tym, co się ma czy też szukać dalej, ryzykując trafienie z deszczu pod rynnę?

Pozdrawiam,
Dagmara
0 komentarze:
Prześlij komentarz